Aktywistka Marta Lempart chce kary dla byłego szefa UODO
W grudniu 2020 r. TVP opublikowało wynik testu na covid Marty Lempart. Urząd Ochrony Danych Osobowych przez 3 lata nie podjął czynności w tej sprawie. W rozmowie z LexDigital aktywistka domaga się kary dla byłego Prezesa UODO Jana Nowaka.
Wyciek danych medycznych aktywistki. UODO wraca do sprawy
W czasie protestów obywatelskich po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. zaostrzającym prawo aborcyjne, TVP Info ujawniła dane znanej działaczki społecznej. W materiale z 16 grudnia stacja upubliczniła jej dodatni wynik testu na covid. W tym czasie sama zainteresowana nie znała wyniku testu, więc dane pochodzić musiały z sanepidu.
Postanowieniem z 19 stycznia 2021 r. ówczesny prezes UODO Jan Nowak odmówił sprawdzenia, jak doszło do ujawnienia danych medycznych w związku z brakiem zgody zainteresowanej oraz brakiem jej danych umożliwiających wystąpienie o taką zgodę. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił uwagę, że UODO nie próbowało w żaden sposób skontaktować się z aktywistką i zaskarżył decyzję do sądu administracyjnego. Ten przyznał rację RPO i uchylił zaskarżone postępowanie.
UODO złożył skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego, która przez ostatnie 3 lata czekała na rozpoznanie. Nowy Prezes UODO Mirosław Wróblewski 23 kwietnia 2024 r. zmienił decyzję poprzednika i wycofał kasację. To oznacza, że dojdzie do kontroli w sanepidzie.
Urząd zbada, jak dane mogły wyciec z publicznych rejestrów. W tym celu oceni legalność przekazania danych dziennikarzom przez administratora danych osobowych, a także prawidłowości przetwarzania danych w systemie teleinformatycznym sanepidu.
Cyberstalking i stalking — kiedy jest naruszana nasza prywatność?
Marta Lempart o ochronie danych aktywistów
Obywatele mają prawo do ochrony danych osobowych niezależnie od poglądów politycznych i zaangażowania w aktywizm. Sprawa wycieku danych Marty Lempart była szeroko opisywana przez wszystkie media w Polsce i jest szczególnie istotna w branży związanej z RODO. Zespół LexDigital porozmawiał z aktywistką, poruszając sprawę wycieku, ochrony danych osób zaangażowanych społecznie oraz oceny obecnego i poprzedniego prezesa UODO. Zapraszamy do lektury.
LexDigital: Jakie były konsekwencje ujawnienia wyniku Pani testu na covid w 2020 r.?
Marta Lempart: To była część kampanii ówczesnego rządu, która wiązała wzrost zachorowań na covid z protestami ws. aborcji. W telewizji publicznej prowadzono nagonkę, na zasadzie że zachorowałam i się doigrałam. W internecie pojawiły się głosy, że powinnam umrzeć, dostawałam setki pogróżek. W październiku 2021 r. osoba o podobnym profilu do mordercy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, karana za przestępstwo z użyciem przemocy przygotowywała publiczny zamach na mnie. Dostałam wtedy ochronę policji, która sama stwierdziła, że zagrożenie jest znaczne.
Czy to jedyna sytuacja, kiedy Pani dane osobowe ewidentnie nie były chronione?
– Na pewno były sprawdzane wszystkie rejestry. Przykładowo moją byłą partnerkę kilkanaście lat wcześniej rekrutowano do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ja też złożyłam tam CV bo poszukiwali prawnika do parametrów gospodarczych. Te informacje wyciekły z ABW do mediów.
Jak pod względem bezpieczeństwa danych wypadamy Pani zdaniem na tle pozostałych państw w Europie?
– Jest źle, bo z jednej strony mamy absolutne rozprężenie zarówno ze strony władzy, która nie widzi nic złego w sprawdzaniu obywateli, a z drugiej strony w społeczeństwie, które jest tego mało świadome i tego nie potępia, jest uśpione. To najgorsza możliwa kombinacja. Nie mamy kultury, która budziłaby w nas przekonanie, że ochrona danych jest bardzo ważna.
Czy uważa Pani, że dane osobowe aktywistów są bezpieczne?
– Myślę, że nie, ponieważ zmieniono przepisy tak, żeby dane były zawsze dostępne dla władzy. Myślę, że mamy nadmierne zaufanie do rządzących i fałszywe poczucie, że są w miarę uczciwi i nie będą nadużywać uprawnień. To bardzo niebezpieczne. Po zmianie rządu niewiele się zmieniło. Dużą nadzieję pokładam w nowym szefie UODO. Mirosław Wróblewski pracował w RPO jako dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego i jemu zawdzięczamy najważniejsze wystąpienia Rzecznika z ostatnich lat. Kojarzę go jako osobę niesamowicie merytoryczną i świetnego prawnika. Myślę że wiele się może zmienić dzięki niemu i nie wyobrażam sobie lepszej osoby na to stanowisko. Na poziomie wykonawczym jest dużo nadziei, ale UODO nie zmieni legislacji.
Czego potrzeba, żeby sytuacja się poprawiła?
– Zmiany prawa, ale ona nic nie da, jeśli nic nie zrobimy ze świadomością społeczeństwa. Jeśli większość ludzi nie będzie miała poczucia, że prawo jest słuszne, to nikt go nie będzie przestrzegać. Tak jest np. z abonamentem telewizyjnym, którego nikt nie płaci. Z drugiej strony są podatki. Gdyby ludzie nie chcieli płacić podatków, to by ich nie płacili. Ten system działa głównie dlatego, że ludzie mają przekonanie, że trzeba te podatki zapłacić. Gdyby wszyscy ludzie uznali, że nie będą tego robić, to państwo nie byłoby w stanie opanować takiego buntu. Czyli potrzeba zmiany sposobu myślenia o ochronie danych. Ludzie mają wyrywkowo lęki dotyczące np. podawania numeru PESEL, ale często są w tym niekonsekwentni.
Jak Pani sądzi, dlaczego kasacja w Pani sprawie została cofnięta 23 kwietnia, a nie w styczniu, kiedy zmienił się szef UODO?
– Myślę, że było to spowodowane brakiem przekazania niezbędnych informacji ze strony odchodzących urzędników.
Czy poprzedni szef UODO, Jan Nowak, który odmówił zajęcia się Pani sprawą, powinien Pani zdaniem ponieść konsekwencje?
– Myślę, że tak. To sprawnie działający sytem, w którym ktoś z sanepidu przekazał moje dane do telewizji publicznej, która wykorzystała je do swojej narracji, a następnie UODO twierdziło, że nic się nie stało. Za udział w takim systemie naczyń połączonych powinna być kara.
W sprawie poprosiliśmy o komentarz sanepid, który nie odpowiedział do momentu publikacji tekstu. Nie udało nam się skontaktować z byłym szefem UODO Janem Nowakiem.
InfoSec - czyli bezpieczeństwo informacji. Dowiedz się więcej